poniedziałek, 21 maja 2012

Bałagan w sercu = Bałagan w życiu - pora wziąć się za pożądki..

Oj tak..
w końcu dostałam natchnienia, wstąpiło we mnie coś ożywczego.. coś mnie tknęło.. abym..

dobra.. po prostu mi się nudzi i tak pomyślałam, że można by ten czas jakoś pozytywnie wykorzystać..
Na myśl (o dziwo !) przyszedł mi właśnie blog. No więc cóż.. Sama byłam zaskoczona.. Bo ile to już ? Z dwa miesiące jak mnie tu nie było. Zero oznak życia..
A takie wspaniałe opowiadania miałam pisać ! Oj.. były plany.. Jak zawsze gorzej z realizacją.. Ale nic. Teraz piszę. A kiedy znowu? Lepiej nie wnikać. Za dzień, dwa.. za rok. Różnie może być. Ale z doświadczenia wiem, że lepiej nic nie obiecywać.. Bo bywa różnie.
W każdym razie może coś o życiu.. Mianowicie moim życiu .. Tak dla wiadomości..
Albo o tym co mi żyć nie daje..
Co mam na myśli ?
Jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o faceta.. - przerobiłam na potrzeby własne..
tak, tak.. dobrze widzicie.. FA-CE-TA !

Wiem, wiem.. Sama się w to wpakowałam.. Sama chciałam. Sama wiedziałam, za co się biorę..
Uwag typu! - trza było myśleć - nawet nie słucham. Bo fakty są takie, że ostatnio myślę za dużo. I to chyba dużo, za dużo.. Jak nawet nie bardziej.
Ale do rzeczy. W ciągu ostatnich dwóch miesięcy zdążyłam z nim zerwać (opił się.. inna do niego zarywała.. - on zadowolony. a jakże..) i po jego usilnych staraniach związać się z nim ponownie..
Fakty są jednak takie, że nie jest już tak jak było. Zauważam coraz częściej, że brakuje mi z nim tematów do rozmów..
A prawda jest taka, że chyba sama nie wiem czego chcę..
W momencie rozstania.. chciałam do niego wrócić.. Ale teraz gdy z nim jestem.. mam wrażenie, że to wszystko nie ma sensu.. Nie umiemy ze sobą rozmawiać..Zbyt często zalega głucha cisza.. Chyba zbytnio się różnimy..
I zerwałabym. Gdyby nie to, że około 2 tygodnie temu wróciliśmy do siebie po aż! tygodniowym rozstaniu .. -.-
Sama tego nie ogarniam. Ale teraz jestem pewna.. Lepsze życie singielki niż tkwienie w czymś, co i tak na dobrą sprawę związku nie przypomina.. Jak widzę zakochane pary na ulicach .. obejmujące się, śmiejące itd.. Patrzę na nas..
Obraz ku^wa nędzy i rozpaczy. Zazdroszczę innym tego uczucia. Bo sama chyba na razie nie jestem na nie gotowa..
Może i bym zerwała.. ale.. tak.. bo jest sporo tych ALE:
1. bardzo dobrze znam i wręcz uwielbiam Jego rodzinę.. Co sobie pomyślą gdy zerwę z NIM po raz drugi w ciągu miesiąca..
Pomyślicie.. historia rodem z przedszkola. Zrywają sobie.. tydzień w parze, tydzień solo.. do wyboru do koloru.. Sama pewnie czytając coś takiego u kogoś innego pomyślałabym - co to za rozwydrzona panna.. Żeby nie wiedzieć czego się chce.. A phi..
Pomyślałabym tak.. kiedyś. Ale gdy sama tego doświadczyłam rozwiązanie wcale nie jest takie proste.. Ach.. te miłosne dylematy..
Przeszkoda numer dwa:
2. uwielbiam go..Za nic w świecie nie chciałabym go zranić. (on twierdzi, że mnie kocha) I chyba właśnie ze względu na to cały czas decyduję się próbować nadal.. A nuż się poprawi.. może się zmieni.. Będzie lepiej.
Teraz już wiem, że to raczej mało prawdopodobne.
Kocha mnie.. a gdy mówię mu o swoich problemach kwituje je zwykle słowami: przesadzasz, dramatyzujesz..
Może dla niego to są błahostki. Nie od dziś się mówi, że kobiety wyolbrzymiają pewne rzeczy.. Ale mógłby chociaż spróbować mnie zrozumieć.. 
Nie wiem co zrobić. Może porozmawiać (ew. popisać) z nim o moich wątpliwościach. Że nie wiem co do niego czuję, zapytać, czy on uważa że do siebie pasujemy.. itd..
Myślicie że to dobry pomysł? Naprawdę.. Proszę o rady.. bo siedzę w tym wszystkim po uszy i nie wiem jak się 'wykaraskać' żeby wyjść z tego wszystkiego bez opinii debilki, która nie wie czego chce.. Ale naprawdę. Mam 17 lat. To mój drugi chłopak. Jak tak teraz myślę, to może sama jeszcze nie dorosłam do poważnego związku.. Do miłości. Chociaż z obecnym jestem już około 5 miesięcy nie umiem powiedzieć, że go kocham. A prawda jest taka, że chociaż COŚ do niego czuję jestem pewna, że to nie miłość..
Myślałam, że uczucie przyjdzie z czasem.. Myliłam się.
Dzień po dniu dostrzegam między nami kolejne różnice.
Inaczej patrzymy na pewne sprawy.. Inny mamy styl bycia. Co innego Nas bawi.. To chyba trochę za dużo.
Nie wiem co robić. Mam nadzieję, że znajdzie się jakaś dobra dusza, która to wszystko przeczyta (pozdro.. ;d ) i wspomoże dobrą radą.
Ma wdzięczność będzie nie do opisania.. ;)


Pozdrawiam. <3

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz