środa, 23 maja 2012

Reklamacji ciąg dalszy.


Miłość? Co to w ogóle jest?
Osobiście prawdziwą miłość wyobrażałam sobie zawsze tak:
jest dwoje ludzi, którzy nie mogą chwili bez siebie wytrzymać. Piszą do siebie.. Wysyłają smsy na dobranoc.. Świetnie się bawią w swoim towarzystwie. Szanują zdanie drugiej połówki i akceptują je w 100%..
Nie wiem.. może moja wizja miłości jest całkowicie przestarzała.. Możliwe..
Chociaż jestem pewna, że grono osób zgodziłoby się całkowicie z moim opisem. Jak wiadomo zdania są różne, a osobiście szanuję opinię każdego, chociaż nikt mi nie każe się z nimi zgadzać. ;)

Skoro poznaliście już moją wizję miłości to może porównajmy je z faktami.
A realia są takie, że w związku, w którym obecnie jestem jest całkiem odwrotnie..
Potrafimy cały dzień siedzieć na GG, nie pisząc do siebie.
Ja nie piszę, bo od małego wszyscy mi wmawiali, że jeżeli chłopakowi zależy to sam wykaże się inwencją twórczą i pierwszy da o sobie znać.. A on? Nie wiem.. może czeka na mój ruch..
W końcu mamy równouprawnienie.. Niby racja..
Ale ja naprawdę żałuję, że nie żyję w czasach, kiedy to do chłopaka należało rozkochanie w sobie dziewczyny..
Teraz coraz częściej dostrzegam.. jacy Ci nasi Panowie są leniwi.. Chłopcy teraz idą na łatwiznę. Myślą, że wystarczy fajnie się prezentować, łowić wzrokiem co lepszą pannę i czekać.. aż sama do nich podejdzie. Nie powiem. W naszych czasach nie brakuje dziewczyn, które bez owijania w bawełnę podbijają do faceta, ale to nie znaczy, że chłopak nie musi robić nic, żeby tą dziewczynę zdobyć i przy sobie zatrzymać.
I żebyście nie myśleli, że mam się za księżniczkę, która czeka na księcia z bajki.. która będzie stroić fochy, udawać niedostępną i zgrywać wielką damę.
Naprawdę.. jestem normalną dziewczyną, która ma swoją opinię na pewne tematy. I może będę w tym wypadku staroświecka.. Ale uparcie będę trzymać się zdania, że to do faceta - należy zdobycie kobiety.

I jedno jest pewne jeśli chodzi o mój pseudo związek.. Ja swojego chłopaka nie chcę zmieniać. Widocznie nie czuje potrzeby żeby ze mną rozmawiać.. Rozumiem.. Ludzie są różni. Ale jeżeli wszystko nas od siebie dzieli to jaki w tym sens? To, że ja nie potrafię zaakceptować niektórych jego zachowań nie znaczy, że inna tego nie zrobi. Naprawdę.. życzę mu jak najlepiej.. I choć będzie mi żal.. To postanowiłam to zakończyć. Może kiedyś, gdy pokocha kogoś tak naprawdę.. dostrzeże różnicę i stwierdzi, że to, co czuł do mnie nie było niczym wartościowym. Bo to, że sądzi, że mnie kocha.. na dobrą sprawę nie znaczy nic.. jeśli nie idzie w parze z czynami.
Może nie zna znaczenia słowa miłość? 
Ale nic.. naprawdę nie chcę go krytykować. Nie wiem co czuje ON. To wszystko przedstawia sytuację jedynie z mojego punktu widzenia..

Wracając do rozmów: Co by nie było nasze dialogi na GG również nie były raczej zbytnio inteligentne.
Ja tysiąc słów.. On coś w stylu - ok, aha, no, itd. (nie twierdzę, że tak było zawsze.. Ale przeważnie).
Nigdy mu nie mówiłam, że mi to przeszkadza.. Nie potrzebuję wymuszonych deklaracji.. Jak by chciał.. Sam by się wysilił. A tak..

Sama już nie wiem. Zerwę - będę żałować.. Ale w końcu mi przejdzie.
A tak? ryczę z bezsilności.. bo wymarzyłam sobie faceta żartobliwego, pełnego życia, podobnego do mnie, z którym mogłabym rozmawiać o wszystkim. Fakty są jednak inne..

Może za dużo wymagam..
Ale jeżeli teraz wydaje mi się, że to chyba nie TO.. to nie wiem czy jest sens zagłębiać się w to wszystko dalej, robić mu nadzieję.. tylko po to, aby za tydzień dwa - naszła mnie kolejna fala wątpliwości..
Jak się życie komplikuje to po całości.. Nie ma co..

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz